|
bowiem jak sępy opadli znienacka odwody armii Księcia i zaskoczonych i rozproszonych wojowników w pień wycięli. Nijak się było tym spod bramy cofnąć, gdzie przecie Jarl nacierał z dzikością wilka, ale trza było pleców bronić. Wdarł się tedy chaos nielada w szeregi nasze i tak już nagłym atakiem wewnątrz grodu przerzedzone i jeno Skwarowita opiece zawdzięczać mogliśmy to, że Książę nasz wraz z garścią swych wojów głowę z walki wyniósł by móc do reszty wojsk na pomoc nadciągających dołączyć! Ci co na nogach jeszcze byli dzielnie i do ostatnich sił walczyli przeciw kilku przeciwnikom jednocześnie. Z owych Darosława widziałem, któren uchodząc pościgowi wroga w końcu u podnóża grodu opadniętym został przez hordę napastników i nim na ziemię padł wiele im krwi utoczyć zdołał. Szczęściem dzielny woj życia nie postradał w tej walce, bo też i wrogowie nie zatroszczyli się by sprawdzić czy mu śmiertelne rany zadali.
Z tak zdradzieckiego zwycięstwa Jarl Hellmut cieszył się już w murach stolicy naszej rozpuszczając swe wojska by mogły się łupami nacieszyć gdy Książę wojów swych zebrawszy zaraz im się na mury grodu rzucić kazał. Poszliśmy w bój by nasz gród odebrać nikczemnikom a nikomu śmierć nie była straszną za tak ważną sprawę! Z furią dziką na bramę ramię w ramię Dracończycy i Smocza Kompania poszli, którą wróg, jako my przedtem, własnymi ciałami zastawił. Znów
|
|
polała się posoka a ciosy potężne posypały się z obu stron i o każdy krok w kierunku bramy walczyliśmy zaciekle, każdy też stratami poważnymi okupując. W końcu jednak przewaga liczebna najeźdźców szalę przeważyła i wyczerpani woje Wszebora poczęli głowy dawać i pod razami padać. Poranieni cofali się lub martwi padali aż jeno sam jeden Daniel Sikorem zwany się ostał tnąc na lewo i prawo ciżbę wrogów co go otoczyli kręgiem. W końcu jednak i tego mężnego Dracończyka zmogli i musieliśmy się od oblężenia cofnąć.
W oku Księcia na chwilę jeno łza jedna zagościła gdy na triumf swych wrogów patrzył i na stolicę swą plądrowaną, ale zaraz ją zimny wiatr osuszył a oblicze naszego pana ponownie zesrożył mars i zimne spojrzenie harde. Smutek jeno widać było po nim bo utratę grodu jako pan dobry i o swych poddanych dbający wielce bardzo przeżył. Ot, gród utraciliśmy tedy" rzekł nam i cofnąć nam się dziś przyjdzie. Ale niedoczekanie tych psubratów by tu długo zagościć mieli. Bywaliśmy przecie w gorszych terminach a i czasy takie były, gdy nikt z nas domu własnego nie miał a musiał dopiero wywalczyć go sobie. Tedy wkrótce tu wrócim!". Sprawiwszy zaś zaraz hufce od grodu odejść kazał ku ziemi Podłęckiej ruszając. Maszerowaliśmy ufni w słowa Księcia naszego, ale też nie mniej niż on zasmuceni i porażką przybici.
|
|